Kierowca przeżył szok. Na masce jego samochodu wylądował wąż [WIDEO]

Kierowca, który w środowe popołudnie przemieszczał się po autostradzie w Nowej Południowej Walii (Australia), przeżył nietuzinkowe spotkanie. W pewnym momencie podróży zobaczył, że na szybie jego samochodu pojawił się spory wąż. 

Pędził autostradą, kiedy na jego szybie pojawił się wąż!

Nagranie, na którym uchwycono zielonego węża lądującego na przedniej szybie samochodu, zostało umieszczone w Internecie i bije rekordy popularności. Na wideo widać, jak gad znajdujący się na masce samochodu walczy z pędem powietrza. Zwierzę jest zdeterminowane i finalnie udaje mu się dopełznąć na przednią szybę pojazdu.

Dobrze, że prowadzący pojazd mężczyzna zachował zimną krew. Nie spanikował, tylko spokojnie kontynuował jazdę. Nie wiadomo, jak długo zielony wąż był pasażerem na gapę. Najprawdopodobniej opuścił pojazd i odpełzł w trawę w chwili, gdy kierowca na chwilę się zatrzymał.

Spadające na szybę węże to nie rzadkość

Jak się okazuje, spadające na samochód węże drzewne nie należą do rzadkości. Kilka miesięcy temu podobną przygodę przeżyła rodzina podróżująca tą samą autostradą w Australii. W ich przypadku spotkanie z wężem także nie doprowadziło do wypadku, ale odcisnęło piętno na psychice kierowcy i jego pasażerów.

Jak wynika z zamieszczonego w sieci nagrania, para Australijczyków i ich syn byli w drodze na wakacje. Jechali drogą szybkiego ruchu. Kiedy ujechali mniej więcej 30 kilometrów od ich rodzimej miejscowości Forster, na przedniej szybie ich samochodu pojawił się zielony wąż.

Kierowca nie miał możliwości, by się zatrzymać i przegonić niespodziewanego pasażera. Wąż robił, co mógł, by nie spaść z maski pojazdu. Sporych rozmiarów gad powiewał na wietrze, powodując tym samym atak paniki u jadącej w samochodzie kobiety. Bardzo zdenerwował także kierowcę.

To było okropnie  przerażające

– relacjonował dziennikarzom australijskiego portalu news.com.au  mężczyzna prowadzący samochód.

Ze strachu zakręciło mi się w głowie

– dodawała jego żona.

Autor: Katarzyna Krzyżak-Litwińska

Komentarze
Czytaj jeszcze: