Marta Wiśniewska gorzko wspomina: „dla moich dzieci ten Sopot...”

Marta Wiśniewska przez 4 lata była żoną lidera grupy Ich Troje - Michała Wiśniewskiego (artyści rozwiedli się w 2006 roku). Ma z nim dwoje dzieci. Fabienne i Xavier są dziś dorośli i rozwijają własne kariery. Nie ulega wątpliwości, że odziedziczyli muzyczny talent po rodzicach, z którymi występowali już wielokrotnie na scenie. Ostatnio widzowie mogą bliżej poznać córkę Mandaryny. Tworzą jedną z par w nowej edycji wyścigu gwiazd.

Mandaryna i Michał Wiśniewski byli małżeństwem 4 lata, fot. AKPA

Marta Wiśniewska wspomina to, co działo się w 2005 roku

Mandaryna w trakcie realizacji programu wielokrotnie rozmawiała z osobami z produkcji. Fragmenty wywiadów są emitowane w kolejnych odcinkach „Azji Express”. Ostatnio 46-latka wróciła do wydarzeń sprzed niemal dwóch dekad. Opowiedziała, co przeżyła, gdy była jeszcze w związku z Michałem Wiśniewskim. Pamiętacie jej występ w Sopocie?

Mandaryna wspomina Sopot. Polały się łzy

Marta Wiśniewska swoją karierę zawodową związała z tańcem. Gdy była żoną lidera Ich Troje spróbowała również swoich sił w branży muzycznej. Wydała trzy płyty, a wiele osób z pewnością pamięta wykonywane przez nią utwory: „Ev'ry Night”, „Here I Go Again”, „You Give Love A Bad Name”, „Bo z dziewczynami”, czy „Windą do nieba”.

W 2005 roku pojawiła się na sopockiej scenie, by zawalczyć o Bursztynowego Słowika. Jej występ wiele osób wspomina do dziś. W ostatnim odcinku „AE” 46-latka wróciła do tamtego zdarzenia. To, co wydarzyło się po wypowiedzeniu słynnego już dzisiaj pytania „Znacie Ev'ry Night?”, przyczyniło się do zakończenia wokalnej kariery Mandaryny.

Jeśli ktoś do kogoś mówił: „O, zobacz, Mandaryna idzie”, to od razu wiedziałam, że mówi: „Ty, to ta z tego Sopotu”.

 – wspomina artystka i dodała – „Wiadomo, ja tę szufladę zamknęłam, ale ludzie nie”. Marta musiała zmierzyć się z ogromnym hejtem, jednak wyciągnęła lekcję z tamtego okresu. Wówczas ogromnym wsparciem była dla niej rodzina. 46-latka przepracowała to, co wydarzyło się po 2005 roku i zamknęła ten rozdział.

Jestem dumna z tej starej Mandaryny — dla moich dzieci ten Sopot nie jest symbolem porażki, tylko siły.

Po latach nie kryje emocji i ze wzruszeniem mówi o więzi z dziećmi: „Oni po prostu przy mnie byli, jak takie tarcze”. Dziś jej córka i syn są już dorośli, a Marta utrzymuje z nimi bliskie stosunki. Są w stałym kontakcie, niejednokrotnie razem pracują i mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji.

Moja obecna relacja z dziećmi to jest bardzo duża też ich zasługa. (… ) Jestem pierwszą osobą, do której dzwonią. To serce tej rodziny, które bije w trzech ciałach, to jesteśmy my. To są moje dzieci, to są moje skrzydła – najlepsze, co mi się w życiu przydarzyło. (…) Ja mogłabym nie mieć nic, no ale muszę mieć ich przy sobie. 

 

Autor: Katarzyna Solecka

Komentarze
Czytaj jeszcze: