Nietypowa interwencja TOPR
Na stronie Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego regularnie dodawane są relacje z interwencji ratowników. W minionych dniach doszło do wielu wypadków, niestety niektóre z nich skończyły się tragicznie. Toprowcy i władze Tatrzańskiego Parku Narodowego apelują do turystów o ostrożność i planowanie wycieczek dopasowanych do warunków pogodowych i umiejętności. W najnowszej kronice pojawiła się też nietypowa notatka, która dotyczyła pewnego małżeństwa i nieporozumienia, w które zostali zaangażowani ratownicy.
Mąż zgubił żonę w Tatrach
W ubiegłym tygodniu przed 19:40 do centrali TOPR zadzwonił turysta, który zgubił żonę. Mężczyzna tłumaczył, że ostatni raz widział ją 3 godziny wcześniej nad łańcuchami w Kobylarzowym Żlebie, w czasie zejścia z Małołączniaka w Tatrach Zachodnich. Gdy doszedł do Przysłopu postanowił poczekać na partnerkę, jednak się nie doczekał. Wrócił na szlak, ale po drodze również jej nie spotkał. Wówczas zadzwonił po pomoc.
Ratownik dyżurny zapytał w jakim pensjonacie się zatrzymali. Zadzwonił tam i okazało się , że żona już chwilę temu dotarła na kwaterę i czeka na męża. Ponieważ mąż nie miał światła, naprzeciw wyruszyło z Centrali dwóch ratowników, którzy po 21-szej dotarli do turysty, sprowadzili go do Zahradzisk i przewieźli na kwaterę.
Jak zauważają toprowcy: całe zamieszanie powstało, bo mąż zbyt szybko schodził, nie zaczekał na żonę, która była akurat nad dość trudnym miejscem (łańcuchy na progu Kobylarzowego Żlebu).