Niesamowity wyczyn Austriaka
Max Berger ruszył na K2 Drogą Cesena w połowie lipca i kierował się bezpośrednio do Obozu II na wysokości 6350 m n.p.m. Tam zatrzymał się na noc. Po kilku godzinach spędzonych w namiocie podczas panującej burzy śnieżnej poszedł dalej. 2 dni po starcie, 16 lipca po południu, zdobył obóz IV i osiągnął wysokość około 8000 m n.p.m.
Warunki nadal nie sprzyjały Austriakowi. W relacjach wspomina, że z trudem torował sobie trasę w śniegu, a w partiach szczytowych zeszły w tym czasie trzy lawiny. Z podobnymi problemami zmagały się inne ekipy, które chciały zdobyć wierzchołek ośmiotysięcznika. Kapryśna aura zatrzymywała himalaistów w okolicach tzw. "Szyjki Butelki."
Mimo niesprzyjających warunków, Berger zdecydował się po kolejnej nocy spędzonej w Obozie IV polecieć. Max przypiął paralotnię i postanowił polecieć do bazy. „To był pierwszy lot z K2 i niesamowite doświadczenie” – przyznaje Austriak. Od momentu startu z ramienia K2 do chwili wylądowania w okolicy bazy minęło... 17 minut!