„Diuna” – jeden z najgłośniejszych filmów ostatnich lat
Nowe filmowe wersje jednego z najważniejszych dzieł literatury science-fiction podbiły serca widzów. „Diuna” – bo to o niej mowa – wyreżyserowana została przez Denisa Villeneuve. Twórca znany był wcześniej między innymi za sprawą takich produkcji, jak „Blade Runner 2049”, „Nowy początek” czy „Sicario”. Pierwsza część kinowiej opowieści o młodym Atrydzie (w tej roli Timothée Chalamet), który musi stawić czoła rodowi Harkonnenów, zachwycała warstwą audiowizualną. Jej kontynuacja, czyli „Diuna. Część druga”, pozwoliła natomiast widzom zobaczyć, jak wielka jest potęga żeńskiego zakonu Bene Gesserit.
Oprócz Chalameta, w obu częściach wystąpiła plejada hollywoodzkich gwiazd: Zendaya, Austin Butler, Rebecca Ferguson, Oscar Isaac czy Jason Momoa.
Czy będzie 3 część „Diuny”?
Początkowo mówiono o tym, że filmowa adaptacja sagi Franka Herberta będzie trylogią. Znane już części obrazowały wydarzenia z pierwszego literackiego topu. Trzeci film miałby nawiązywać do drugiego tomu zatytułowanego „Mesjasz Diuny”. W ten sposób Villeneuve umieściłby w swoich filmach pełną historię Paula Atrydy.
Reżyser pojawił się ostatnio w podcaście Little Gold Men, w którym zdradził, że dla niego „Diuna” i „Diuna. Część druga” to zakończony dyptyk.
Po pierwsze, ważne jest, aby ludzie zrozumieli, że dla mnie to był naprawdę dyptyk. To była naprawdę para filmów, które były adaptacją pierwszej książki. To już zrobione i to jest skończone.
Biorąc pod uwagę takie podejście do dwóch pierwszych filmów, trzecia część nie będzie zaliczana jako element trylogii.
Jeśli zrobię trzecią część, która jest w trakcie pisania, to nie będzie to trylogia. Dziwnie to mówić, ale jeśli tam wrócę, to po to, aby zrobić coś, co wydaje się inne i ma swoją własną tożsamość.
Trzeci film Denisa będzie jednak ostatnim związanym z uniwersum wykreowanym przez Herberta. Powód jest prosty – po tylu latach na Arrakis reżyser chciałby zająć się czymś innym. Jeśli chodzi o innych twórców, którzy chcieliby dołożyć swoją cegiełkę i przenieść inne książki pisarza na ekran, to jest on na to otwarty.
Myślę, że dobrym pomysłem byłoby upewnienie się, że w „Mesjaszu” są zalążki projektu, jeśli ktoś będzie chciał przejąć i zrobić coś innego, ponieważ książki Herberta są piękne. Stają się coraz bardziej ezoteryczne. Są trudniejsze do zaadaptowania, ale nie zamykam drzwi. Sam tego nie zrobię, ale może się to zdarzyć z kimś innym