Sylwia Bomba miała robaka w sałatce
Długi weekend zachęcił do wycieczek wszystkich, szczególnie tych, którzy zdążyli zapewnić sobie poniedziałkowy urlop. Sylwia Bomba relacjonowała na Instagramie podróż z córką. Dla małej była to przygoda, mogła chociażby przejechać się pociągiem czy gokartem. Nie wszystko poszło jednak po myśli celebrytki. Prawdziwy skandal miał miejsce w restauracji, do której udały się na obiad. Kiedy gwiazda "Googlebox" zaczęła jeść zamówione danie, dokonała przerażającego odkrycia. W sałatce znalazł się owad, który – jej zdaniem – ewidentnie musiał być tam już wcześniej. Kobieta zgłosiła incydent menadżerowi, jednak ten przekonywał ją, że robak wpadł do jedzenia już po przyniesieniu talerza do stołu:
Przyjechaliśmy do Iławy na obiadek, do takiej pięknej restauracji... i dostałam robaczka. I pan menadżer twierdzi, że ten robaczek przyleciał do mnie. Taki cały w sosie.
Sylwia Bomba krytykuje: "Nie polecamy"
Celebrytka pokazała na nagraniu, że owad na jej talerzu był cały obtoczony w sosie. Jej zdaniem niewątpliwie musiał więc dostać się tam wcześniej. Menadżer lokalu zrzucił jednak całą winę na Sylwię przekonując, że jej wersja wydarzeń jest niemożliwa. Oburzona gwiazda o wszystkim opowiedziała na Instagramie, odradzając swoim obserwującym odwiedziny restauracji w Iławie. Ku jej zaskoczeniu obsługa na paragonie policzyła "sałatkę z robakiem":
Zobaczcie, do tego wszystkiego policzyli sałatkę. Tak fajnie. Także nie polecamy.
Sylwia Bomba dokładnie opisała zachowanie menadżera:
Jak się skończyło? Słuchajcie, no bardzo ciekawie. Zapłaciłam za sałatkę z robakiem, a pan menadżer nie powiedział "przepraszam", tylko cały czas uparcie twierdził, że to moja wina, bo jedząc, nie zauważyłam jak robak wpadł do sałatki, wykąpał się w sosie i zakopał się pod sałatą.
Na koniec celebrytka zaznaczyła, że lokal zasługuje na złą opinię:
Nigdy tego nie robię, bo nie robię nigdy złego PR (nie psuję wizerunku – przyp. red), ale pan naprawdę bardzo na to zasłużył.
Autor: Hubert Drabik