Jacek Braciak ma transpłciowego syna
Wieść o tym, że Jacek Braciak ma transpłciowego syna, rozeszła się po wywiadzie dla „Zwierciadła” w 2021 roku. Tam aktor zareagował na słowa dziennikarki o tym, że ma trzy córki. Tak sprostował te informacje:
Jestem ojcem dwóch córek i syna. Dlatego że moja córka okazała się mężczyzną w swojej istocie, w swoim wnętrzu, myśleniu, więc w tej chwili mam syna.
Wypowiedź Jacka Braciaka natychmiast obiegła media. On sam zdecydował się udzielić wywiadu ze swoim transpłciowym synem, Konradem. W rozmowie z „Repliką” padło pytanie o to, czy Konrad nie żałuje coming outu, który wydarzył się za sprawą ojca:
„Absolutnie nie – dobrze się stało. Miałem łzy w oczach, gdy tata powiedział mi o wywiadzie. Nie potrzebowałem tego, bo wiedziałem, że tata się mnie nie wstydzi, jednak był to ogromny wyraz akceptacji”.
Konrad Braciak odwiedził studio „Halo, tu Polsat”. W niedzielnym wydaniu opowiedział o tym, jak wygląda proces korekty płci w Polsce i co w tym wszystkim było dla niego najtrudniejsze.
Konrad Braciak musiał pozwać rodziców
Proces uzgodnienia płci w Polsce jest bardzo skomplikowany. Osoby transpłciowe, które chcą zmienić płeć w dokumentach (w tym np. otrzymać nowy dowód osobisty z tymi danymi), muszą pozwać do sądu rodziców o to, że podali oni niewłaściwą płeć przy urodzeniu. To obecnie jedyna możliwość, z której skorzystał również Konrad Braciak. Mężczyzna opowiedział o tym w niedzielnym wydaniu „Halo, tu Polsat”:
Taki proces jest trudny. Należy usiąść po przeciwnych stronach sali sądowej z własnymi rodzicami i odpowiadać na pytania obcego człowieka o to, jak wygląda moje życie prywatne, jak wyglądają moje plany dotyczące mojego ciała — co nie jest, wydaje mi się w jakikolwiek sposób przedmiotem zainteresowania. [...] To jest często proces bardzo upokarzający.
Dla Konrada Braciaka ten proces był konieczny. Wcześniej wielokrotnie był narażony na wyśmiewanie i upokorzanie, o czym również opowiedział w programie:
„Taka sytuacja zdarzyła mi się jeszcze przed rozpoczęciem medycznej tranzycji, ale już wtedy wyglądałem dosyć androgenicznie. Pokazałem konduktorowi mój dowód osobisty, ponieważ kupowałem bilet przez internet, przekonany, że nie będzie problemu i na samym początku czterogodzinnej trasy Wrocław-Warszawa, konduktor zaczął wykrzykiwać na cały wagon: "Ale to jest jakaś kobieta!". Musiałem się tłumaczyć obcemu człowiekowi. Od tamtej pory przestałem jeździć pociągami albo kupowałem bilet w kasie”.