Wielki powrót kultowego serialu! Dawniej oglądały go miliony

„Skazany na śmierć”, serial, który na przestrzeni lat zgromadził wokół siebie rzesze wiernych fanów, powraca w zupełnie nowej odsłonie. Tym razem jednak twórcy postanowili pójść inną drogą, prezentując historię osadzoną w tym samym uniwersum, ale z nowymi postaciami w roli głównej.

PAP/Photoshot

„Skazany na śmierć” to historia, która w oryginalnej wersji opowiadała o Michaelu Scofieldzie, genialnym inżynierze, który decyduje się na desperacki krok, aby uratować swojego brata przed niesprawiedliwym wyrokiem śmierci. Jego plan, pełen napięcia i nieoczekiwanych zwrotów akcji, przyciągnął przed ekrany miliony widzów. Jednak nowa wersja serialu, jak informuje portal Deadline, zamierza zaproponować coś świeżego, zachowując jednocześnie ducha oryginału. Tym razem, fabuła skupi się na innych więźniach, co otwiera drzwi do całkowicie nowych historii i konfliktów.

Za kulisami nowej produkcji

Twórcą pilotowego odcinka nowej wersji „Skazanego na śmierć” jest Elgin James, znany z pracy nad serialem „Mayans M.C.”, co już na wstępie zapowiada, że produkcja może mieć nieco inny, być może bardziej surowy ton. Wśród producentów znajdują się osoby, które pracowały nad oryginalnym serialem, co daje nadzieję, że nowa odsłona zachowa ducha pierwowzoru. Dawn Olmstead, Paul Scheuring, Marty Adelstein i Neal Moritz to nazwiska, które gwarantują, że projekt znajduje się w dobrych rękach.

Dlaczego teraz jest idealny moment na powrót?

Decyzja o odświeżeniu „Skazanego na śmierć” nie jest przypadkowa. W ostatnich latach, dzięki platformom streamingowym, wiele seriali zyskało nowe życie i nowych fanów. Przykładem może być „W garniturach”, którego popularność na Hulu zainspirowała twórców do stworzenia spin-offu. „Skazany na śmierć” również cieszy się niesłabnącą popularnością na tej platformie, z prawie 200 milionami godzin strumieniowania od początku roku. Wydaje się więc, że jest to idealny moment, aby zaproponować widzom coś nowego, coś, co połączy starych fanów z potencjalnie nową publicznością.

Komentarze
Czytaj jeszcze: