hity na MAXXa
hity na MAXXa

"Za bardzo twórcza" Marina: "jestem śpiewającym inwalidą"

Niedawno Marina wypuściła nową płytę i obecnie poświęca swój czas na promocję płyty, udzielając wywiadów w magazynach i programach śniadaniowych. Piosenkarka jednak zrezygnowała z trasy koncertowej, więc tak prędko nowych kawałków Mariny na żywo nie usłyszymy. Ostatnio żona Szczęsnego udzieliła wywiadu dla CGM, w którym wyznała, że jest... "śpiewającym inwalidą". O co chodziło artystce?

Nowa płyta Mariny "On My Way" ukazała się 17 listopada 2017 roku. Fani czekali na nią ponad 6 lat, a sam proces tworzenia krążka zajął Marinie około dwóch lat. Wszystko z powodu pewnej przypadłości, przez którą groziła jej utrata głosu Przez pozostałe 4 lata Łuczenko-Szczęsna skupiła się na powrocie do pełni sił po operacji strun głosowych, po którym, jak sama wyznała, jest "śpiewającym inwalidą", a z jej głosem wcale nie jest najlepiej.

"Mój lekarz powiedział, że jestem śpiewającym inwalidą i już dawno powinnam sobie dać spokój i podziwia mnie, że wciąż walczę. Zresztą słyszysz jak ja mówię, to nie jest ta sama Marina" – powiedziała piosenkarka w wywiadzie, wcześniej zapewniając, że nie ma już parcia na robienie kariery.

"Po prostu wiesz, kiedy straciłam ten głos, pomyślałam, że to nie jest w życiu najważniejsze. Totalnie, jak straciłam głos to był dla mnie kubeł zimnej wody i zrozumiałam, że te wszystkie wartości, które kiedyś wyznawałam i ten cały pęd był jakiś taki wymuszony i to było takie trochę nieprawdziwe" – twierdzi Marina, która jeszcze parę lat temu marzyła o karierze międzynarodowej, choć przede wszystkim stawiała na sukces w Polsce. 

Chcąc nie chcąc, Marina musiała przyznać się do klęski, bowiem póki co z jej wielkich planów pozostały tylko słowa.

"Chciałam zrobić rewolucję, no… nie udało się. Myślałam sobie, że po to śpiewam po angielsku, żeby zrobić rewolucję. Wtedy coraz więcej ludzi śpiewałoby po angielsku, żebyśmy mogli zrobić zagraniczną karierę jednak nie jest to takie łatwe" – przyznała żona Wojtka Szczęsnego.

Jednak to nie wszystko, Marina zapytana o najnowszy album zaczęła opowiadać o kulisach powstawania krążka. Wyznała między innymi, że jej płyta jest bliżej alternatywy aniżeli mainstreamu oraz że jest "za bardzo twórcza":

"Cztery piosenki z płyty powstały w Polsce, ale zachowały londyńską jakość - chwaliła się. Z producentem Petem Boxtą mieliśmy taki flow, że wchodziliśmy do studia i nie wiedzieliśmy co nagramy. Nie było czegoś takiego, że słuchamy jakichś inspiracji. Oglądaliśmy teledyski, ale bez dźwięku, absolutnie żadnych innych brzmień tego dnia, żeby totalnie świeża krew była przy tworzeniu. Puszczaliśmy sobie obrazki i na przykład mówiłam jaką emocję chciałabym uzyskać, ale właśnie wizualnie. Inspirowaliśmy się obrazami. W ten sposób tworzyliśmy, totalnie od zera. Współkomponowałam wszystkie utwory na tej płycie i wszystkie beaty są moje. Zresztą może zabrzmi to kokieteryjnie, ale jestem za bardzo twórcza, żeby pracować z jakimś terrorystą w studiu. Muszę mieć absolutną kontrolę nad tym co tworzę. Czasem pracowałam z songwriterami w Londynie, oni sobie coś nucili pod nosem, ale nieczęsto korzystałam z tych melodii. Słyszałam o tym, że w Polsce dostaje się gotowe piosenki. Absolutnie coś takiego nie wchodziłoby u mnie w grę".

Oceń ten artykuł 0 0