Andrzej Piaseczny coming outu dokonał stosunkowo późno, miał zresztą ku temu swoje powody. Wokalista o tym, że jest gejem, zdecydował się powiedzieć przez rosnącą nietolerancję wobec środowiska LGBTQ+ w trakcie kampanii prezydenckiej 2020 roku. Jak sam stwierdził, nie godził się na posunięcia prezydenta Andrzeja Dudy, który mówiąc o „ideologii LGBT”, nawoływał społeczeństwo do nagonki:
Zachowanie Andrzeja Dudy w trakcie kampanii prezydenckiej 2020 przelało czarę goryczy — podkreśla.
Minęło już kilka lat, jednak temat powraca do wokalisty. Andrzej Piaseczny w rozmowie dla magazynu "Co za Tydzień" potwierdził, że społeczeństwo staje się coraz bardziej tolerancyjne. Choć według niego to ludzie są bardziej wolnościowi niż politycy, obawiający się ciągle o powiązanie ze społecznością środowiska:
Politycy ciągle boją się "tęczowej łatki". Najważniejsze, że straszak LGBT już nie działa — wyznał artysta.
Andrzej Piaseczny o trudnych momentach
Przy okazji rozmowy dla "Co za Tydzień" Andrzej Piaseczny podzielił się trudnymi doświadczeniami, jakie spotkały go w związku z orientacją. Jak się okazuje, z dyskryminacją mierzył się jeszcze zanim doszło do oficjalnego coming outu:
30 lat temu wykopano mnie z jednej z kieleckich restauracji za długie włosy i kolczyk w uchu, dzisiaj gram koncerty nawet na "ścianie wschodniej" i wszyscy się na nich świetnie bawią — wyjawił.
Jednak nie tylko w kraju wokalista doświadczył nieprzyjemności. W wywiadzie wspomina podróż do stolicy Portugalii, gdzie został rozpoznany przez jednego z mijających go mężczyzn. Spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych, ponieważ kiedy ten rozglądał się za miejscem w restauracji, przechodzień postanowił dać upust swojej homofobii, wykrzykując w stronę Piaska przykre zaczepki.