Jak relacjonował Fukaj, atmosfera w legendarnym studiu, gdzie nagrywały takie zespoły jak Oasis czy The Verve, udzieliła się wszystkim. "No tam było jak w szkolnym kiblu w liceum, to po prostu siwo, nic, nic nie było widać" – śmieje się raper. Ale to nie tylko papierosy i klimat miejsca sprawiły, że powstał jeden z najbardziej emocjonalnych numerów w jego dorobku.
"Myślę, że tam się dużo, właśnie dużo czynników się złożyło. Między innymi to, że to nowe rozdanie, taka ekscytacja związana z tym. Możliwość palenia w studiu na pewno się też do tego przyczyniła z takich bardziej błahych powodów. Myślę, że też to, bo ten numer jest niejako o miłości, a wtedy bardzo tęskniłem za swoją dziewczyną, więc też jakoś, jakoś może dlatego. I też mi się na przykład papierosy, bo mi papierosy pomagają się skupić, jakkolwiek źle to nie brzmi, to tak niestety jest i łatwiej mi się pisze teksty, a chciałem, żeby to jak najbardziej oddało jakieś moje emocje" – tłumaczy.
W rozmowie nie zabrakło wątków osobistych. Fukaj otwarcie mówi o miłości do swojej partnerki:
"Nigdy, na pewno nie byłem tak zakochany. Kocham Cię Victoria. Pozdrawiam Cię serdecznie. Wiem, że to obejrzysz na pewno także tutaj."
Złamana ręka na Wembley i marzenia z liceum
Jednym z najbardziej zaskakujących momentów rozmowy była opowieść o koncercie Oasis na Wembley, podczas którego Fukaj... złamał rękę.
"Jak byliśmy już na Wembley, to poszedłem do toalety przed koncertem po suporcie właśnie wokalisty The Verve. (...) Usłyszałem akord i to był akord z 'Fucking in the Bushes' Oasis i mówię nie, zaczynają, a uwielbiam tę piosenkę, to jest moja piosenka. (...) Wybiegłem z kibla i było tak ślisko, że się wywróciłem, ale to jak w kreskówce, mnie na dwa metry do góry wyjeb*ło i upadłem. (...) I resztę koncertu jak klaskałem to tak o, w ten sposób, bo nie mogłem."
Fukaj wraca też do czasów, gdy marzył o występie na Openerze:
"Pojechaliśmy z przyjaciółmi na Openera i to był mój pierwszy taki męski wyjazd, że nie ma rodziców, można się piwa napić, może coś tam. (...) Wtedy powiedziałem jemu i reszcie kumpli, że tutaj będziemy pokazując na mainstage, tutaj będziemy grać za rok. Ja mówię sobie tu będziemy grać za rok. No nie udało się, ale sześć lat później się-się udało. I to był taki I made it moment."
Presja, pokora i siła przyjaźni
W rozmowie pojawia się także temat presji, która towarzyszy młodym artystom, oraz roli bliskich w zachowaniu dystansu do sukcesu.
"Myślę, że przede wszystkim przyjaciele i bliscy. Bo jakby ja od gimnazjum się trzymam mniej więcej z tą samą grupą osób, więc oni mnie znają jak piłem piwo w parku mając piętnaście lat. (...) To się nigdy nie zmieni. I jakby mi zaczęło coś, nie można pewno przeklinać, więc odwalać w głowie. (...) To by mi od razu powiedzieli i jakby powiedzieli: 'Alex, no wiesz, zmieniasz się. Nie rób tak, to jest niefajne'."





