Artystyczna niezależność Sary James. Cztery nowe piosenki i plany na drugą płytę

W najnowszym odcinku podcastu „Próba mikrofonu” w RMF MAXXX Karina Nicińska rozmawia z Sarą James m.in. o jej telewizyjno-radiowym debiucie, kulisach powstania singla „Passport” oraz artystycznej kontroli nad debiutanckim albumem „Playhouse”.

ALEKSY WITWICKI/Polska Press/East News
ALEKSY WITWICKI/Polska Press/East News

Singiel „Passport” to ewenement w dotychczasowym katalogu Sary James: połączenie energetycznego, tanecznego podkładu z tekstem mówiącym o samotności i zagubieniu. Artystka wyjaśnia, że piosenka narodziła się w trakcie pobytu w USA, gdy skonfrontowała się z rzeczywistością znacznie chłodniejszą niż pierwsze wrażenie:

„Na początku to wszystko się wydawało takie bardzo kolorowe i piękne – hello America. Tylko chyba w tym mnie najbardziej przeraziło, że the world do not look like that.”

Sara wspomina, że wtedy znajdowała się w najgorszym psychicznie momencie swojego życia:

„Każdego dnia budziłam się i myślałam, kiedy będzie mój koniec, bo chciałam go jak najszybciej. Po czym otaczała mnie zielona trawa, ptaszki ćwierkały, ludzie uśmiechnięci od ucha do ucha – exactly: żyjesz w raju, a w środku mrok.”

Z tej sprzeczności zrodził się kluczowy motyw „Passport” – paszport jako symbol wolności, ale i bariery:

„Te dzieciaki w tekście nie mają paszportu i to jest ich największy problem życiowy. Small kids, big talk – słyszą: »Jesteś młoda, nie rozumiesz«.”

To manifest o tym, że nawet gdy spełnianie marzeń wygląda z zewnątrz bajkowo, w środku można być daleko od szczęścia. Sara przyznaje, że „Passport” stał się dla niej rodzajem terapii–wyznania i wstępem do dalszego rozliczania się z trudnościami w kolejnych utworach.

„Playhouse” i artystyczna niezależność

Kilka tygodni po premierze debiutanckiego „Playhouse” Sara James zaskoczyła fanów informacją o wersji deluxe. Do płyty dołączyły cztery nowe piosenki: „Kiki”, „Passport”, „Mia” i „Guns Fight”. Dlaczego nie wypuściła ich od razu?

„Byłam strasznym uparciuchem – chciałam mieć od razu wszystkie numery. Na szczęście wytwórnia przekonała mnie, że to nie ma sensu marketingowo. Dziś cieszę się, że poczekałam i mogłam zaserwować słuchaczom kolejną porcję materiału.”

Dla Sary kluczowa jest pełna kontrola nad konceptem albumu:

„Nawet gdy miałam gorsze momenty, wiedziałam doskonale, jak to ma brzmieć i co chcę przekazać. Ta płyta to mój własny teatr dźwięków – od intra aż po outro.”

Artystka zdradza również, że już pracuje nad drugą płytą, choć jeszcze nie wie, w którą stronę pójdzie:

„Czuję się szczęśliwa, kiedy robię muzykę. W momentach zwątpienia wracam myślami do sześciolatki, której jedynym marzeniem było śpiewanie na scenie. To wtedy liczyły się tylko piosenki, nie szum wokół nich.”

Rozszerzona wersja „Playhouse” to dla Sary James manifest: muzyka ma być na pierwszym miejscu, nawet jeśli branża eksponuje wygląd, dramaty i plotki. Dzięki temu podejściu młoda artystka zdobywa coraz bardziej dojrzały głos w polskim popie, wyznaczając własne reguły gry.

 

Oceń ten artykuł 4 0

Ogólna ocena Artystyczna niezależność Sary James. Cztery nowe piosenki i plany na drugą płytę to: 100% / 100%, uzyskana z: 4 głosów.