Nowa era Mery Spolsky – odwaga i eksperymenty na polskiej scenie
„Czuję się odważna, że robię jakieś takie rzeczy, które niektórym się wydają może już przesadą” – mówi Mery Spolsky, podkreślając, że jej twórczość to nieustanne eksperymentowanie i przekraczanie granic. Artystka przyznaje, że z każdą płytą jest „gdzieś indziej”, a każdy projekt to dla niej rozpoczęcie nowej historii. W rozmowie z Kariną Nicińską podkreśla, jak ważne jest dla niej pisanie po polsku i szukanie własnego głosu na scenie, nawet jeśli oznacza to wyłamywanie się ze schematów.
„Kocham Polskę” – płyta o ciekawości, codzienności i odczarowywaniu stereotypów
Premiera albumu „Kocham Polskę” to dla Mery Spolsky symboliczny moment. Artystka przyznaje, że „czuje się jakby odpakowała prezent świąteczny, który długo musiała trzymać w tajemnicy”. Okładka płyty, na której występuje w stroju superbohaterki z flagą, to manifest, ale i przewrotna gra z wyobrażeniami o patriotyzmie. Mery podkreśla, że jej podejście do polskości nie ogranicza się do tradycyjnych symboli – to raczej ciekawość, chęć poznawania kraju i jego ludzi, a także ironiczne spojrzenie na własne przywary i narodowe cechy.
„To nie jest tylko patriotyzm poprzez trzymanie flagi biało-czerwonej, tylko to jest ciekawość. Bo my na przykład zdjęcia do tej płyty robiliśmy w Polsce, w różnych miastach, z takiej ciekawości, żeby zwiedzać, odkrywać dziwne miejsca” – tłumaczy artystka.
Polskie stereotypy i codzienność – ironia, satyra i szczerość
Mery Spolsky nie unika tematów trudnych i kontrowersyjnych, ale na nowej płycie stara się patrzeć na Polskę z dystansem i humorem. „Ja chyba właśnie jestem z Polski, bo ja jestem tą dziewczyną, co czasem narzeka albo czasem właśnie tak martyrologicznie przeprasza za to, że jest” – mówi, przyznając, że polskie narzekanie i „Polish smile” to cechy, które ją bawią, ale i inspirują. W utworach takich jak „Nie ma już pl.” czy „Szaraki” przygląda się codzienności, stereotypom i temu, co łączy Polaków niezależnie od poglądów czy miejsca zamieszkania.
„Ostatecznie wszyscy jesteśmy tacy sami. I o tym jest też piosenka Szaraki na tej płycie, że wszyscy jesteśmy tacy sami między szarymi blokami” – podkreśla, opisując swoje obserwacje z podróży po Polsce.
Podziały, lokalny patriotyzm i kobieca perspektywa
W rozmowie pojawia się temat polaryzacji społecznej i politycznej, ale Mery Spolsky celowo nie skupia się na polityce w swoich tekstach. Zamiast tego stawia na opowieść o codzienności, lokalnych dumach i drobnych radościach. „Każde miasto, miasteczko, wieś jest taka, że się czymś ma do pochwalenia i chce się pochwalić i chce pokazać” – mówi, wspominając o niezwykłych miejscach, które odwiedziła podczas pracy nad płytą.
Nie brakuje też refleksji o byciu kobietą w Polsce i o wyzwaniach, jakie to oznacza. Artystka przyznaje, że „sama czuje zdenerwowanie i niezgodę na to właśnie, że na przykład jest nierówność wobec dziewczyn, że musiałyśmy w pewnym momencie na te ulice wychodzić i że nadal nic to nie dało”. Jednak na płycie „Kocham Polskę” stara się skupić na pozytywach i na tym, co daje jej siłę do działania.
Hejt, odwaga i dwie twarze Mery Spolsky
Jednym z ważniejszych wątków rozmowy jest temat hejtu i oceniania artystek przez pryzmat wyglądu czy zachowania. Mery Spolsky otwarcie mówi o swoich doświadczeniach z body shamingiem i krytyką po wydaniu płyty „Erotic Era”. „Czułam, że jak wyszłam w tych lateksach, to wpadłam nagle w jakąś szufladę tych zdegenerowanych, wulgarnych, niemających nic do powiedzenia oprócz pokazywania tyłka” – wspomina, przyznając, że to bolało, ale też dało jej siłę do pokazania swojej drugiej, bardziej codziennej i wrażliwej strony.
Piosenka „Marysia Kowalska” to właśnie opowieść o tej zwykłej, spokojnej dziewczynie, która poza sceną szuka rutyny i normalności. „Znalazłam w tej codzienności, w tej szarości swój komfort i chciałam właśnie tak jakoś tą piosenką przypomnieć sobie i ludziom, że pod tą lateksową Mary, która lata robi fikołki na scenie, jest ta spokojna Marysia, która poszła ściąć włosy i to była odważna decyzja w jej życiu” – wyznaje.
Inspiracje, muzyczne eksperymenty i współpraca z Foxem
Nowa płyta to także efekt współpracy z producentem Michałem „Foxem” Królem. Mery Spolsky opisuje pracę w jego studiu jako pełną chaosu, inspiracji i nieoczekiwanych pomysłów. „Fox szybko mnie właśnie tak sprowadził na ziemię, że u niego jest taki system, że robimy coś z niczego i nagle jak zapala mu się ta lampka nad głową, to potrafi biec gdzieś do szafy, otworzyć tę szafę. Z niej się wywalają różne klawisze” – opowiada artystka.
Na płycie słychać zarówno inspiracje latami 80., jak i współczesną ironię oraz satyrę. Mery Spolsky przyznaje, że „kocham satyrę” i chętnie sięga po ironiczne mrugnięcia do słuchacza, ale stara się zachować balans między żartem a szczerością.
Polska w piosenkach i codziennych obserwacjach
W rozmowie pojawiają się odniesienia do klasyków polskiej muzyki, takich jak „Nie pytaj o Polskę” Ciechowskiego czy „Sorry Polsko” Marii Peszek. Mery Spolsky dzieli się też swoimi obserwacjami na temat tego, czego słuchają Polacy – zarówno w kraju, jak i na wakacjach za granicą. „Polacy, młodzi ludzie lubią teraz słuchać polskiego języka i się tym jarać” – zauważa, podkreślając, że coraz więcej artystów śpiewa po polsku.
Nie brakuje też anegdot o lokalnych ciekawostkach i miejscach, które zaskakują nawet samą artystkę. „W Czeladzi Pałac Saturna, który jeden do jeden oddaje rzymskie termy i faktycznie jest Czeladź, wjeżdżasz i widzisz po prostu termy z normalnie z kolumnami rzymskimi oddane i wśród właśnie szarych bloków pomiędzy. Niesamowity widok” – opowiada.
Marzenia, nadzieja i muzyczna balanga
Na koniec rozmowy Mery Spolsky podkreśla, jak ważne jest mówienie głośno o swoich marzeniach i niepoddawanie się zwątpieniu. „O marzeniach trzeba gadać głośno” – mówi, przyznając, że jej największym koncertowym marzeniem jest duet z Rosalíą. Artystka wierzy, że świat stał się bardziej dostępny i wszystko jest możliwe.
Płyta „Kocham Polskę” to nie tylko muzyczna podróż po kraju, ale też zaproszenie do wspólnej zabawy i refleksji. „Balanga, balanga z Foxem jest balanga. On ma takie podejście myślę też do życia. Koniec końców podczas każdej sesji puszczaliśmy tą muzykę i były tańce. Także to cudownie, żeby tak to wybrzmiało. Chodźmy wszyscy na jedno wielkie wesele po prostu i się przytulmy” – podsumowuje Mery Spolsky.





