Marzena Kipiel-Sztuka nie żyje
Przed czterema miesiącami media nagle obiegła druzgocąca wiadomość o przedwczesnej śmierci Marzeny Kipiel-Sztuki, aktorki uwielbianej za rolę Haliny Kiepskiej w serialu „Świat według Kiepskich”. Gwiazda kultowej produkcji Polsatu zmarła 9 czerwca 2024 roku w wieku 58 lat. W ostatnich miesiącach życia przebywała w hospicjum. Gdyby żyła, wkrótce – 19 października – obchodziłaby kolejne urodziny.
Pogrzeb gwiazdy „Kiepskich” odbył się 13 czerwca 2024 roku. Marzena Kipiel-Sztuka spoczęła w grobie rodzinnym na Cmentarzu Komunalnym w Legnicy. Podczas ostatniego pożegnania artystki przemawiała m.in. Renata Pałys, serialowa Paździochowa. Aktorka do samego końca pozostawała w bliskim kontakcie z koleżanką z planu.
To nie była nagła śmierć. Marzena od jakiegoś czasu poważnie chorowała, ale nie chciała, żeby o tym mówić. Po prostu przegrała z bardzo poważną chorobą. Nie, nie zmarła z powodu choroby płuc. Ona po prostu paliła dużo. Miała inną, przewlekłą chorobę. Chorowała od dawna
– mówiła po śmierci przyjaciółki „Super Expressowi”.
Przyczyna śmierci Marzeny Kipiel-Sztuki
Teraz głos w sprawie odejścia Marzeny Kipiel-Sztuki zabrała Barbara Mularczyk-Potocka, jej serialowa córka. Odtwórczyni roli Marioli Kiepskiej w wywiadzie udzielonym Mateuszowi Szymowiakowi ze Świata Gwiazd wyznała, co było przyczyną śmierci gwiazdy „Kiepskich”.
Chorowała. Chorowała niestety i gdzieś ten rakulec wygrał
– stwierdziła smutno.
Wcześniej bliscy aktorki cytowani przez „Super Express” mówili: „Marzena myślała, że umrze na raka płuc. Całe życie jarała te swoje cieniasy. Późno się dowiedziała o nowotworze”. Jak wspomina Mularczyk-Potocka, Kipiel-Sztuka mimo licznych przeciwności losu, z jakimi musiała mierzyć się w życiu, nie traciła pozytywnego usposobienia. Wspomina ją jako „wesołą, życzliwą, cierpliwą i dobrą” osobę.
Ona była bardzo radosna, tylko po prostu bardzo skrzywdzona przez te ciągle jakieś odejścia bliskich. Straszne jest to, że cały czas chcesz kogoś pokochać, znajdujesz tą osobę, a ta osoba ci znowu odchodzi i nie masz na to w ogóle wpływu. No to jest po prostu coś strasznego. To myślę, że też ją w jakiś sposób podłamywało. Czasami się uśmiechała, ale w głębi duszy ją to bolało
– powiedziała Mateuszowi Szymkowiakowi.
Autor: Maria Staroń